Karmienie piersią


Temat, który poruszę wchodzi w tak zwane ramy tematów "goracych". 
Mnóstwo dyskusji, rozważań. Czy to nasz obowiązek, przyjemność, a może to ciągle wywierana presja społeczeństwa, zmusza nas do pewnych działań???

Zdaje sobie sprawę, że głosy mogą być podzielone. Ale czy napewno? Czy zawsze, faktycznie, mówimy to co myślimy? Nigdy się nie wahamy w swojej ocenie? Czy nigdy nam się nie zdarza sytuacja, gdy mówimy coś, bo tak wypada? Czy czasem nie podążamy za modą i tłumem? 

Czy jesteś matką karmiacą? Czy Twoje ciało utrzymuje przy życiu małego człowieka? Czy nie wyobrażasz sobie innej formy żywienia noworodka/niemowlaka? 
Krótka ankieta, a tak wiele można z niej się dowiedzieć. 
Zapewne wiecie już że "gorącym" tematem, który poruszę w tym poście, będzie temat 
KARMIENIA PIERSIĄ. 
Temat bliski każdej przyszłej mamie, obecnej i najbardziej cennej, tej, która dzieci już wychowała i 'wykarmila'. Dlaczego tą ostatnią mam nazywam najbardziej cenną?  Bo ma największe doświadczenie, wie najwięcej, potrafi ocenić rzeczy na "zimno". Doświadczona matka jest dla mnie najcenniejszą. Wydaje mi się, ze do takich wniosków dochodzimy po czasie. Wiem, że jak będę starsza i pomyślę sobie o swoich poczynaniach rodzicielskich teraz, to dopiero uświadomię sobie jak wielu rzeczy nie wiedziałam i ile błędów zrobiłam. Jednak jestem świadoma, że tego procesu nie da się zatrzymać i przytrafia się on każdemu z nas. Bez wyjątku. Pisałam o tym tutaj.
Przestrzegam Was, nie podejmujcie i nie wyrażajcie pochopnie zdania na niektóre tematy. 

Na wstępie, powiem od razu, że jako osoba, kobieta, która karmiła piersią, nie mogę zrozumieć innych matek, które z góry zakładają, ze karmić piersią nie będą. Takie jest moje zdanie. 
Tak, zmieniło się odkąd urodziłam synka. 
Uważam, ze to najlepsze, najcudowniejsze, jedyne i magiczne doświadczenie. Żadne inne, nawet w ułamku procenta, nie jest w stanie dorównać temu uczuciu. 
Ciepło, bliskość, bezpieczeństwo, to wszystko zawarte jest, w tym jednym najpiękniejszym geście jaki możecie przekazać dziecku. 
Nie jestem obłąkana. Nie będę manifestować na na  ulicy, palić butelek i wyzywać producentów mleka modyfikowanego. Spokojnie:) 

Nadal uważam, ze mamy prawo do własnych decyzji i postępowania. ALE...Chociaż spróbujmy, dajmy szanse naszemu ciału na tak piękny gest jakim jest karmienie potomstwa. 
Dajmy dziecku tak ważną część siebie. To prawda, że karmienie piersią bardziej ogranicza, wymaga od nas większej dyscypliny. Jednak, to uczucie jest niewyobrażalne w swej prostocie (zresztą uwierzcie mi że takie poświęcenie, to żadne poświęcenie w obliczu późniejszych poświęceń );).

Muszę się przyznać, że gdy tylko urodził się syn, karmienie nie sprawiało mi takiej przyjemności, jaką sprawia teraz. Na początku byłam zdenerwowana, czy na pewno się najada, czy mleko jest dla niego dobre. Nie skupiałam się na tych magicznych chwilach.
 Natomiast teraz, gdy rzadziej go karmię, doceniam te chwilę. Widzę, jak je, jak bezpiecznie się wtedy czuje, jak się wtula, jak kładzie rączkę i mnie głaszcze.
Wiem wtedy, ze żadna butelka i najlepsza kaszka nie zastąpi mu mojego ciepła. A teraz, gdy już mam coraz mniej pokarmu, jestem na siebie zła i kręci mi się łza w oku, (zalewam się łzami), gdy wkrótce będę musiała odstawić dziecko od piersi.

Może brzmi to głupio, ale wiem, że wszystkie matki tego doświadczają. Wcale nie potępiam innych mam, które nie karmią piersią, ja zwyczajnie tego nie rozumiem. 
Jak można tego nie chcieć? Jak można pozbawiać się takich doznań???
Nie mam na myśli tych kobiet, które nie mogą karmić z różnorakich, czasem bardzo poważnych przyczyn.. Myślę o tych, które nie chcą. Nie chcą, bo nie. Bo będą "uwiązane" do dziecka, bo to źle wygląda i z innych nie zrozumianych dla mnie przyczyn. 
To dziwne, że tego nie rozumiem? 
Bardzo możliwe.



Każdy ma prawo do swojego zdania, a ten post miał zwyczajnie na celu ukazanie w najlepszych świetle jednego z najpiękniejszych gestów w kierunku dziecka. Nie traćmy niepowtarzalnych chwil z maleństwem. Dajmy się przekonać.
Jakie będą, są, lub były Wasze doświadczenia związane z karmieniem piersią? 






Komentarze

  1. U mnie byly mega problemy na poczatku, odciagalam pokarm laktatorem i to recznym i dawalam maluszkowi, moja mama bardzo mi pomogla i po 2 tygodniach od narodzin udalo sie karmic tylko piersią ❤��. Uwielbialam te nasze chwile, kiedy dziecko sie usmiecha i patrzy w oczy ale... mojej Julci bardzo szybko wyszly pierwsze zeby i zaraz nastepne ..... Po pol roku musialam zakonczyc moja przygode, poniewaz bardzo mocno przygryzala moje brodawki �� kiedy pojawila sie krew postanowilam odstawic dziecko od piersi i przeszlam na mm. Przesylamy pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takich chwilach, często na początku, Mamy są niezastąpione. Tymon ma 9 miesięcy i dwa zęby. Jeszcze mnie nie ugryzł, ale już próbował;)
      Pozdrawiam cieplutko:)

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wszyscy podchodzą do tego tak "mistycznie". Są kobiety (w tym ja), które po prostu uważają, że nie są (brzydko określaną, nie lubię tego zwrotu) "mleczarnią"; że sprawiające niejednokrotnie ból, karmienie po prostu jest uciążliwe i delikatnie mówiąc "niesmaczne"; że piersi tracą kształt, a te kobiety nadal chcą by były one atrybutem kobiecości, ale tej sensualnej i seksualnej a nie kobiecości matczynej; że tak jak wspomniałaś - uwiązuje to matkę czasowo i wiele, wiele innych... dlatego ja też nie zrozumiem jak ktoś może wykarmianiu potomstwa przypisywać magiczne cechy. Nie potępiam i nie neguję, podobnie jak Ty nie oceniasz naszego punktu widzenia, ale uważam, że przypisywanie magicznych/mistycznych/niesamowitych cech temu, co robią wszystkie ssaki, jest dla mnie po prostu niezrozumiałe. Może być zdrowe, dobre dla dziecka, ale dlaczego magiczne? Niekarmione piersią dzieci mają taką samą więź z matką, gdyby tak nie było - biedne były by te kobiety, które tego chcą a nie mogą karmić z przyczyn od siebie niezależnych, bo one też wrzucone byłyby do "wora" tych, które mają mniejszą magiczną (?) więź z dzieckiem. A wiemy, że to nieprawda...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po pierwsze, bardzo dziękuje Ci za Twój komentarz. Liczyłam na to , ze znajdzie sie osoba, która napisze swój,zupełnie inny punkt widzenie. Mimo, ze masz odmienne zdańie od mojego, cieszę sie, ze post został zrozumiany we właściwy sposób i nie czujesz sie nim urażona ( mam nadzieje ).
      Na początku, muszę przyznać, ze karmienie piersią traktowałam jako zwykła czynność. Trzeba nakarmić, bo musi zjeść. Kropka. Ani nie było w tym magii, ani czegoś nadzwyczajnego. Karmiłam w pokoju, na fotelu, czasem przy tv. Teraz, żałuje, ze nie poświęciłam temu więcej uwagi. Ze ńie stworzyłam dla siebie większego komfortu i jeszcze większej przyjemności. Teraz dopiero, gdy już przestaje karmić, odczuwam tę magię. Te bliskość i niezwykłość. Oczywiście, wiem co masz na myśli, każdy ssak to robi po to by przezyc, ale my nie jesteśmy takimi zwykłymi ssakami. Nami kierują bardziej skomplikowane mechanizmy. Musisz to przyznać. Dla mnie karmieńie piersią jest magiczne i uważam ze kobiety powinny chociaż tego spróbować, bo to właśnie dlatego, podobnie jak inne ssaki, jesteśmy "obdarowani" gruczołami mlecznymi. Osoba, która matkę karmiąca nazywa mleczarnia, jest osoba, w moim mńiemaniu, niedojrzałą. Jest wiele możliwości tworzenia więzi z dzieckiem, oczywiście dziecko, które nie jest karmione piersią może być również obdarzone, albo raczej jest obdarzone, podobna i równie ważna więzią. Jedna z wielu, które tworzymy z dzieckiem.
      Cieszę sie, ze mogłam przekazać Ci mój punkt widzenia i mam nadzieje, ze mimo różnicy zdań będziemy w kontakcie. Pozdrawiam.

      Usuń
  4. Podzielam Twoje zdanie, że karmienie piersią jest czymś magicznym i niezwykłym. U mnie od początku były spore problemy i bardzo dużo walki o utrzymanie kp. Finalnie w około 4 miesiącu musiałam przejść na laktator bo moje dziecko przestało ssać. Było to dla mnie trudne, bardzo trudne. Zabrakło nagle cudownego narzędzia przy którym moja córka potrafiła sie uspokoić, zasnąć. Założyłam sobie ze będę odciągać mleko tylko do 6 miesiąca życia, bo na codzień jesteśmy z córka same i odciąganie nie jest łatwe przy takim Maleństwie, zwłaszcza ze nie zawsze da sie tak ustawić plan dnia, ze praca z laktatorem przypada na drzemkę córki. Za kilka dni minie termin, który sobie wyznaczyłam na kp i coś czuje ze wydłużę ten okres. Oczywiście odkąd Hani nie ssie piersi, to cały urok i magia prysnęły, ale wiem ze moje mleko to jest inwestycja w jej odporność. A to cos czego nie da sie kupić, a przecież chcemy wszystkiego co najlepsze dla swoich dzieck prawda ? Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest tyle nieraz przeciwności związanych z karmieniem, ze często kobiety od razu sie poddają. Dobrze ze Ty walczysz;) U mnie tez były problemy na początku. Już w szpitalu miałam łzy w oczach bo Tymonek nie chciał poprawnie ssać a ja nie potrafiłam go przystawić. Chwile zgrozy jednak minęły kilka dni pózniej. Ale już chciałam sie poddać.. Dobrze ze tego nie zrobiłam. Ale wiem ze trzeba mieć dużo sił żeby od razu nie rezygnować.
      Pozdrawiam ciepło.😀

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty