Horror planowania


Pewnych rzeczy nie da się zaplanować. Po prostu sie dzieją. Nie mamy na nie wpływu, choć wszystko starannie planujemy. Jeśli wszystko idzie po naszej myśli, dzień od razu staje sie lepszy i wszyscy są jacyś, tacy milsi i fajniejsi. Jeżeli, jednak coś zaczyna sie psuć, a nasz schemat dnia zaczyna sie chwiać, nawet najmniejsza rzecz wyprowadza nas z równowagi. Też tak macie?


Myśle, ze mają tak wszyscy, którzy lubią mieć wszystko poukładane, zaplanowane i nie lubią chaosu.
Wydawałoby się, że posiadanie dziecka tylko sprzyja organizacji. W końcu, co jak co, ale dobrze zorganizowana mama, równa się, lepiej zorganizowany dom, maż i może tez dziecko? 
Organizacja pomaga przetrwać. Porządkować. Planować. Wynika to też, poniekąd z tego, że człowiek lubi  wiedzieć, co go czeka. Lubimy znać przyszłość-Jutro muszę iść do dentysty, pojutrze mam wizytę szczepienną z synkiem, a we wtorek o siedemnastej -kawa z koleżanka. Czujemy sie bezpieczniej i wiemy, że nic nam nie umknie. Czekanie na niektóre wydarzenia pozwala też, przygotować się do nich  psychicznie ( dentysta) co sprawia, ze czujemy sie bezpieczniej i lepiej. Same plusy.
Co jednak, gdy plany legną w gruzach? Koszmar. Dramat. Kłótnia.
Okazuje się, że jedyna zaplanowana wizyta, która odbędzie się, to ta u lekarza, a resztę  sotkań wszyscy odwołali.. Niech ich szlag. Koleżanka przeziębiona, mąż będzie pózniej...zakupy przełożone. Czemu dentysta nigdy nie choruje...??? 
Taki schemat powtarza sie u mnie bardzo często. Szczęśliwy ten, któremu wszystko idzie jak sobie zaplanował. 
Wiem, wiem, że odwolane spotkania można zastąpić innymi, a wolny czas przeznaczyć na coś innego, ale ja tak nie umiem. Jedyne czego będę miała więcej, to czas na myślenie"jak to będzie u tego dentysty?"
Nauczona doświadczeniem, nie planuje. Po co mam się denerwować? Mój maź pewnie sie z tym nie zgodzi i stwierdzi, ze tak i tak planuje. Co on tam wie!:) Ja nie planuje... Ja wyznaczam cele. 
Radzę Wam robić to samo. Człowiek jest od razu jakiś taki spokojniejszy. Przykład? Miło spędzić czas. Kawa z koleżanka, zakupy, spacer. Obojętnie. Jeśli wszystko dojdzie do skutku, to jeszcze lepiej. Będę zrelaksowana jak nigdy. 
Jednym z najbliższych moich celi to kupno sanek. Jeszcze nie wiem jakich. Nie wiem gdzie je kupimy i kiedy po nie pojedziemy, ale wiem, że powinny być u nas w domu w przeciągu 2 tygodni.  Może w weekend sie uda.. (mężu-chcesz czy nie wyciągnę Cię po nie;)).
Obierzcie cele na kolejne tygodnie. Uwierzcie mi, tak jest zdecydowanie lepiej, prościej i spokojniej. Rok 2017 to rok celów. Nie wszystkie muszę zrealizować, ale chcę jak najwiecej. Koniec z życiem co do minuty! 
Ciekawa jestem jakie jest Wasze podejście do planowania. Koniecznie dajcie znać.












Komentarze

  1. Uwielbiam planować, jednak musiałam się z tego wyleczyć, bo los miał dla mnie niejednokrotnie inne propozycje. Jak to mówią ,,Człowiek myśli, Pan Bóg kreśli''
    Być może to i lepiej, czasami scenariusze życia są na tyle zaskakujące ze nie udałoby się nam nawet tego wymyślić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha:) dokładnie:) ja wolę marzyć, albo raczej myśleć nad rzeczami, które chcę zrobić.. Już wielokrotnie się przekonałam, że planowanie się u nas nie sprawdza.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty