Nocniczku, nakryj się! #2
Mały update.
Pierwsze koty za płoty, już za nami. Co wcale nie oznacza, że jest postęp..
Pierwsze spotkanie z nocnikiem okazało się być trochę stresujące...
I niestety przyznaje się..że to moja w tym wina..
Na pewno kiedyś mieliście tak, że jak czegoś nie mogliście się doczekać to jak tylko, to dostaliście, od razu się tym cieszyliście (niezły rym). Tak jest, nieprawda?
I nie wiem zupełnie, co mnie opętało, ale podobnie cieszyłam się na nocnik z ikei.
Jak tylko go kupiliśmy ( ten za 5 zł i ten za 19 zł, jednak ten droższy jest jeszcze za duży) zaczęłam baczną obserwację Tymona...(jeśli wiecie, co mam na myśli) i jak tylko zauważyłam pierwsze oznaki wielkiego skupienia i stękania, szybko pobiegłam po nocnik i zaczęłam go rozbierać z pieluchy. Niestety było już za późno. Przerwałam mu tę czynność..
Synek nie wiedział, co się dzieje i był zdezorientowany... Nawet miałam wrażenie, że szykuje się do płaczu :(
Także pierwsza rada - nie spieszymy się.
Druga rada - dziecko warto posadzić na nocnik kilkanaście minut po jedzeniu i trochę z nim postękać. Wytłumaczyć, na spokojnie, że to nocniczek i znowu posadzić. Jak nic się nie dzieje, to ubieramy się i za jakiś czas znowu próbujemy.. I Tak właśnie zrobiliśmy kilka dni później.
Tymek był zadowolony. Siadał i wstawał, patrzył, i tak w koło.
Jednak do osiągnięcia celu, jeszcze daleko. Jak na razie, oswajamy się z nowym "meblem" w łazience.
Mamy czas. Wszystko powoli, nic na siłę, choć mam nadzieję, że wkrótce osiągniemy cel do którego zmierzamy:):)
A jak u Was wygląda sytuacja nocnikowa?
Komentarze
Prześlij komentarz