Małżeństwo, a dziecko


Jeśli czytacie tego posta z nadzieją, że dam Wam gotowe rozwiązanie, odpowiedź, rozwiążę problem, to przykro mi, ale czas spędzony tutaj, może okazać się zbytecznym. 
Każde zagadnienie związane z małżeństwem, każdy problem, jest bowiem tak różny, złożony, że nie sposób ich porównywać.


Istnieją jednak pewne odstępstwa, które są powtarzalne w wielu sytuacjach. I właśnie o takich, dziś piszę..
Małżeństwo, potem dziecko.. Dziecko potem małżeństwo... 
Dziecko, a związek partnerski.. 
 Istotne jest tylko to, że oprócz Was i dziecka w Waszym domu jest jeszcze ktoś - ukochana osoba. Mężczyzna/kobieta. 
Osoba, z którą tak wiele Was łączy. Wspomnienia, dobrych dni i tych gorszych, radosnych i smutnych. Chwil, miesięcy, lat. Byliście razem, w tak wielu sytuacjach, które często bywały do siebie podobne. Nadszedł czas decyzji i jedną z nich jest dziecko.
Ktoś, się pojawia i wprowadza misz - masz. Zamieszanie. Chaos. Ktoś, kto nie do końca, pozwala żyć tak jak żyliście wcześniej.
Kiedy ostatnio rozmawialiście o czymś innym niż o dziecku? A nawet jeśli niedawno, to ile czasu? Kilka minut? Ktoś Wam przerwał? Czy zwyczajnie, nie mieliście na to czasu? Siły?
Dziecko to próba. Próba związku. Próba charakterów. 


Dzięki dziecku poznajemy siebie i partnera, w zupełnie nowych sytuacjach.  Testujemy swoją cierpliwość, wyrozumiałość, uczynność i troskę. 
Uczymy się kompromisu, prawdziwego kompromisu. Prawdziwej wyrozumiałości. 
Uczymy się każdego dnia, bo z dzieckiem, każdy dzień jest inny. Nie ma czasu na kłótnie, czepianie się głupot, o brudne skarpetki, czy pogniecioną koszulę... Nie ma siły na słowne przepychanki. Jedyną rzeczą na którą liczymy jest:
POMOC,
BYCIE RAZEM,
WSPÓŁUCZESTNICZENIE,
DOBRE SŁOWO.
Dziecko to sprawdzian. Sprawdzian związku.
Czasem zauważamy u partnera cechy, których wcześniej nie dostrzegaliśmy. Małe gesty są nagle ogromną pomocą. I na odwrót. Często ich nie dostrzegamy. Widzimy nagle same wady.
 Pamiętam dokładnie, jak mąż robił mi kanapki na śniadanie, zakrywał talerzem, przynosił do łóżka, żebym mogła zjeść, jak będę głodna. Czy, jak kupował specjalnie wodę, w małych butelkach i kładł przy łóżku, bo z dużej pojemności ciężko było pić. Jak dzwonił i pytał, czy nie zamówić czegoś na obiad, abym nie musiała gotować. Tak było, w początkowych etapach, bycia rodzicami. Jestem mu za to wdzięczna.
Teraz widzę, że każdy w rodzinie pełni jakąś funkcję. Nie możemy być od wszystkiego i jednocześnie, nie powinniśmy żądać tego od drugiej osoby. Bo kto, jak nie matka uśpi dziecko? Przy kim uśnie ono najszybciej? Czyjego zapachu ono szuka?
Nie zrozumcie mnie źle, myślę tutaj wyłączanie o pierwszych miesiącach życia dziecka - pierwszym roku? 
Dla jednej i drugiej strony, odnalezienie się w nowej sytuacji bywa stresujące. 
Jeśli dołożymy do tego jeszcze płaczące dziecko, jego kolki , marudzenie, nieprzespane noce, to nagle piękny obrazek pryska, jak bańka mydlana. 
Nic nie jest tak, jak być powinno, nie jest tak, jak sobie to wyobrażałam.
Zaczynamy odczuwać ciśnienie, stres, dlaczego nikt nam nie pomaga???
Z drugiej strony...
 Na co się złoszczę? 
 O co nam chodzi? 
Przecież nikt nie mówił, że będzie łatwo..  Nikt nam nic nie obiecywał..
 Nasza wizja idealnego rodzicielstwa pojawiła się tylko w naszej głowie. 
To my stworzyliśmy obrazek idealny. Możliwe, że uważaliśmy, ze damy radę, jednak, to nas przerosło.. Dziecko nie miało tyle płakać, miało spać więcej, mieliśmy razem leżeć patrząc na bobaska, a on w tym czasie słodko gaworzyć. Tak miało być! 
Po części te przykłady pochodzą z moich doświadczeń, po części od znajomych. 

Bywało różnie, ale nigdy nie zapominajmy o sobie nawzajem. 
Wcale nie mam na myśli wyjść do restauracji, romantycznych randek. Myślę, że w początkowym okresie bycia rodzicem, nikt o tym nie myśli. 
Bądźmy razem, dla siebie. Wyrozumiali. Pomagajmy. Musimy pamiętać, ze drugiej stronie też jest ciężko. Nie bierzmy wszystkiego na siebie i nie wątpmy w umiejętności partnera. Poradzi sobie. Potrafi przebrać, wykąpać.. Nie jesteśmy w tym sami, jesteśmy razem. 
Jeśli dziecko płacze, często obwiniamy siebie nawzajem. Zupełnie bez przyczyny. 
Druga osoba nagle jest ciężarem. Mąż czasami jest w tym wszystkim bezradny, mimo tego, że bardzo chce pomóc, tylko właściwie, nie wie jak.
Zmęczone, szukamy ratunku i konkretnej pomocy przy DZIECKU. 
Nie zwracamy uwagi na małe gesty typu: zrobienie śniadania, herbaty, kolacji, telefonu do lekarza.
Jeśli , ta druga osoba nie pomaga przy dziecku to uważamy, że nie robi nic. 
Mylimy się.


Trzeba pamiętać i zawsze to sobie powtarzam, że jesteśmy zespołem. Wspieramy siebie.  Nie krzyczymy. Nie denerwujemy się bez wielkiego powodu. A najważniejsze nie obwiniamy siebie nawzajem. . Jeśli dziecko się przewróci przy tacie, trudno. To mogło się zdarzyć i przy mnie. Jeśli dziecku nic się nie stało, oprócz małego siniaka, to znaczy, że nic mu nie jest. To nie była niczyja wina, przecież nikt tego nie zrobił umyślnie.. 
MAMY, nie bierzmy wszystkiego na swoje barki.. 
Dajmy sobie pomóc w przyziemnych sprawach. 
Razem jesteśmy, w stanie zdziałać więcej, niż w pojedynkę. 

Komentarze

  1. Wpis na czasie do mojej sytuacji :) Trochę bycie rodzicem wydawało mi się inne, łatwiejsze? Bo jak ktoś mówił, że będę wstawać kilka razy w nocy, to stwierdzałam, że nie ma problemu dam radę. A tu po nieprzespanej nocy czuję się jak zombi i mam tylko ochotę spać i o niczym innym nie myśleć. Zawsze wiedziałam, że mam cudownego męża, ale teraz to przeszedł sam siebie, we wszystkim pomaga, gdy mnie opadają już ręce, nawet teraz słyszę jak usypia małego, żebym ja miała chwilkę dla siebie :) Jest teraz bardzo ciężko, ale wiem, że razem damy radę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam identyczne uczucia. Tylko, że u mnie, pojawiły się po 2 miesiącach. Wtedy opanowało mnie zmęczenie.
      Najważniejsze, że możemy liczyć na bliskich. Ich pomoc jest nieoceniona.

      Usuń
  2. Mój Mąż perfekcyjnie stanął na wysokości zadania. Jest genialnym ojcem i świetnie sobie radzi. Na szczęście na ulicach widać coraz więcej tatusiów z wózkami, podejście się zmienia i to jest super! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda:) Ja ostatnio widuje w większości tatusiów:)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty