Jestem jeszcze mały i wszystko mi wolno?


" On jest jeszcze malutki"
"Pozwól mu, przecież on jeszcze tego nie rozumie" 

No właśnie, kiedy zacząć wychowywać?
Czy kilku miesięcznemu dziecku można coś zakazać?


Jestem pewna, że każda mama zastanawiała się, czy to już? Czy to  już pora zakazać mu/jej tego robić ?
 Czy pozwolić mu/jej na to?
Są pewne sytuacje, których nie trzeba rozstrzygać. Np. wiadomo, że dziecko nie powinno bawić się prądem/kontaktem, toaletą, kurkami od gazu itp.
Jednak, granica w pewnych innych sytuacjach, jest cienka i dyskusyjna.
Np. Czy powinno mówić się "nie wolno?" "Zabierać rzeczy. które nie są zabawkami" "pozwalać bawić się tylko zabawkami?" "pozwalać otwierać szuflady, szafki?" itp?
Jeśli tak, to właściwie kiedy to zacząć robić?
Jak w większości przypadków, w tematach związanych z dzieckiem, nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Nie można sobie"założyć", że jak dziecko zacznie 6 miesiąc to "ja się nim zajmę".

Przedstawienia Wam  mój punkt widzenia posługując się swoimi doświadczeniami.
Myślę, że tak będzie najuczciwiej i najprościej.

Wiadome jest to, że każda mama chce jak najlepiej dla swojego dziecka i nawet jeśli jesteśmy w ciąży i zakładamy, że nie będziemy robić tego i tego i że na pewno nie pozwolimy aby naszego dziecko tak się zachowywało, to uwierzcie mi, zderzenie z rzeczywistością może zmienić nasze nastawienie. 
Będąc w ciąży pragnęłam jednego. Urodzić zdrowe dziecko. Będąc matką chcę jednego - szczęścia swojego dziecka. Jednak nie za wszelką cenę. Nie jestem ślepo w nim zakochana. Brzmi to może okrutnie, ale wymaga to, ode mnie, wiele cierpliwości. Staram się być silna;) (żeby się ślepo nie zakochać):)
Jak się pewnie domyślacie.. tak.. u mnie w domu są zakazy. Tak, moje dziecko ma 10 miesięcy. 
Tak, uważam, że nie jest za wcześnie. 
Z racji mojego wykształcenia, wiem, że dziecko musi mieć określone granice. Czuje się ono wtedy bezpiecznie. Wie co może, a czego nie. Zna konsekwencje. 
Będąc mamą postanowiłam, że od początku będę stawiała dziecku granice. 
Jak tylko syn zaczął raczkować i odkrył, że istnieje też inny świat wychodzący poza jego pole widzenia, zaczęłam działać ;)
 A co się wiąże z raczkującym dzieckiem? " Idę, tam gdzie chcę, a Ty nie dogonisz mnie! "
I się zaczęło.. 
Branie wszystkiego do buzi; buty, kapcie, okruszki itd..
Otwieranie szuflad..
Bębnienie w muszle klozetową...
Wieszanie się na wannie, lizanie jej..
Odłączanie kabli od prądu.. itd..
Można wymieniać bez końca. 
Uznałam, że są pewne granice. I że w końcu musi być jakiś sposób aby je ustalić. 
A wiadomo, że najlepsze rozwiązania, to te najprostsze. 
Najłatwiej powiedzieć NIE; NIE WOLNO; NO,NO,NO!
 Którą opcję wybierzecie zależy od Was..

Jeśli widzę, że syn bierze coś do buzi, co nie jest do niej przeznaczone, bądź może być dla niego potencjalnym zagrożeniem, zwracam mu uwagę. np. NIE! NIE WOLNO! i zabieram mu daną rzecz. Czasem mówię dwukrotnie.
Nie krzyczę, ale mój ton odrobinę się różni. 
Jeśli widzę, że synek "dobiera" się do kapci, mówię mu "nie.. nie..., nie wolno" 
I wiecie co, słucha się!!!:)
( jeśli nie, to albo odciągam go od tej rzeczy , albo mu ją zabieram - zazwyczaj nie ma płaczu).
Jakież było zdziwienie mojej koleżanki, gdy po podobnej "akcji" syn porzucił chęć gryzienia i zostawił zakazaną rzecz "w spokoju".
 A jaka była moja duma??!!!!:) OGROMNA!

Uważam, że są rzeczy, których dziecko nie powinno dotykać, nie tylko ze względów bezpieczeństwa, ale również z takich, że to nie jest jego, nie służy do zabawy. Sami wyznaczamy granicę.
Warto jednak jakąś mieć. Mieć punkt odniesienia. 
Im wcześniej zaczniecie dawać znać dziecku, że pewnych rzeczy nie może, ono to szybciej zrozumie. Jeśli jednak będziecie czekać w nieskończoność i twierdzić, że jeszcze jest za małe, to nie gwarantuje Wam sukcesu. Dziecko zaczyna się wtedy buntować"jak to kiedyś mogłam/mogłem to robić/tego dotykać/tym się bawić, dlaczego teraz nie mogę???!!! ŁEEEEEEE" i płacz.. 
Tak właśnie może się kończyć każda Wasza próba nauczenia dziecka. 
Tylko jak mu wytłumaczyć, że teraz to już nie może wchodzić na stół, a przecież mama wcześniej go  sadzała na nim??! 
No właśnie, trzeba zwrócić również uwagę na nasze zachowanie. To, co my pokazujemy dziecku na co dzień. Czy jesteśmy konsekwentni? 
Pewnie bywa różnie, ale to jedyna droga do osiągnięcia celu. Konsekwencja.
Czasami, sami rodzice odpuszczają bo już "nie mogą wytrzymać" albo chcą mieć chwilę dla siebie. W porządku. Czasami (bardzo rzadko) można odpuścić. Trzeba pamiętać jednak, że nie może być to regułą. 

Po 3 miesiącach stosowania "nie, nie wolno" mam wrażenie, że mój Tymon naprawdę to rozumie. Wie też (albo tylko udaje), że gest kręcenia głową oznacza, "nie wolno". 
Są momenty, że się na coś uprze... I nie ma zmiłuj. ..Ja mu mówię, a on nie rozumie, ja go odciągam, a on płacze i znowu wraca do zakazanej czynności. I tak kilka razy. Oj.. trzeba być silnym i się nie złamać. Ale to się opłaca. Teraz już to wiem. 

A Wy zakazujecie czegoś swoim dzieciom? 
Jakie są Wasze metody?














Komentarze

  1. Na pewno będą potrzebne wielkie nakłady cierpliwości, ale też jestem za ustalaniem granic jak najwcześniej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sylwio, wszystko przed Wami, cierpliwość będzie potrzebna ale i silna wola.. bo jak taki słodziak się do Ciebie uśmiechnie, albo robi smutną minkę.. to wszystko jesteś mu w stanie wybaczyć.. A zdrugiej strony trzeba być stanowczym.. ale.. sami niebawem się przekonacie:) Pozdrowienia i trzymam mocno kciuki za Ciebie:):)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty